Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Kandydaci na radnych gmin, powiatu i miasta. Zobacz, kto się zgłosił! [PEŁNE LISTY]

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościZ uszkodzonym kręgosłupem przedostał się przez granicę w kobiecym przebraniu

Z uszkodzonym kręgosłupem przedostał się przez granicę w kobiecym przebraniu

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Z uszkodzonym kręgosłupem przedostał się przez granicę w kobiecym przebraniu
Powstanie styczniowe

Dzisiaj nazwalibyśmy ją pewnie bitwą pod Elektrownią Pątnów, ale ponad półtora wieku temu, kiedy o czwartej nad ranem powstańcze oddziały starły się tam z wojskami rosyjskimi, najbliższym punktem orientacyjnym był Olszowy Młyn.

W skali całego powstania styczniowego to nie była jakaś znacząca potyczka, nie była nią nawet w porównaniu choćby z bitwą pod Ignacewem w gminie Ślesin, ale bez wątpienia została najbardziej skrupulatnie zbadana, bo w 2012 roku jej obszar został przeszukany przez konińskich archeologów.

- W trakcie starcia obie strony wystrzelały kilka tysięcy pocisków - tłumaczy Krzysztof Gorczyca, który kierował pracą archeologów. - Poszukiwania archeologiczne ujawniły tylko ich niewielki procent - zaledwie kilkadziesiąt. Najprawdopodobniej te, które przeniosły górą, poleciały daleko, a tych, które wbiły się głęboko w ziemię, nasze wykrywacze nie znalazły.

Spokojnie jadł obiad

Bitwą pod Olszowym Młynem dowodził Kazimierz Mielęcki, niespełna 27-letni ziemianin spod Włocławka. Na wieść o wybuchu powstania dość szybko zebrał oddział liczący około czterystu ludzi i już 8 lutego 1863 roku stoczył pierwszy bój z oddziałem rosyjskim. W Przedczu zdobył magazyn wojskowy, a podczas wycofywania się z lasów lubstowskich jego oddział napadł na kasę w Kole i ogłosił tam w dniu 16 lutego manifest Rządu Narodowego.

Po przybyciu na Kujawy Ludwika Mierosławskiego, któremu Komitet Centralny Narodowy powierzył stanowisko dyktatora powstania, Mielęcki oddał się pod jego rozkazy. Po klęskach pod Krzywosądzem i Nową Wsią, gdzie znajdował się jego majątek, młody człowiek poprowadził niedobitki swoich oddziałów w lasy kazimierzowskie. Do dalszej walki nie zniechęcił go nawet fakt, że Mierosławski nie udzielił mu pomocy w walce i podczas bitwy pod Nową Wsią - jak możemy przeczytać w opracowaniu Józefa Szymanowskiego „Pułkownik Kazimierz Mielęcki” - „siedział najspokojniej w Płowcach u Biesiekierskiego i jadł smaczny obiad”.

Okrążeni w Bieniszewie

Oddział Mielęckiego rozlokował się w opuszczonym wtedy klasztorze w Bieniszewie. Jak podaje Jerzy Łojko, w jego skład wchodziło 180 strzelców, 80 kosynierów oraz 40 ułanów. Pierwszego marca zaatakowały ich dwie roty rosyjskiej piechoty i sotnia kozaków, w sumie ponad dwustu żołnierzy. Podczas przebijania się powstańców przez okrążenie zginęło trzech z nich i 27 Rosjan.

Następnego dnia Mielęcki znalazł się pod Dobrosołowem, gdzie miał się połączyć z oddziałem Garczyńskiego, któremu udało się przekroczyć granicę prusko-rosyjską. Ten ostatni udał się jednak w kierunku Mieczownicy, a Mielęcki krążył po okolicy, szukając ochotników z Wielkiego Księstwa Poznańskiego, którzy na naszym terenie stanowili trzon wojsk powstańczych. W rezultacie osamotniony Mielęcki został zaatakowany w Dobrosołowie, gdzie poniósł ciężkie straty, a inny oddział rosyjski pokonał Garczyńskiego pod Mieczownicą.

Rosjanie uderzyli z tyłu

W połowie miesiąca oddział Mielęckiego został zaatakowany przez Rosjan pod Goliną i zmuszony do odwrotu w kierunku Lądku. 17 marca zdobył to miasteczko i - jak podają niektóre opracowania - wyparł stamtąd nieznaczne siły rosyjskie. Cztery dni później jego żołnierze natknęli się na jednostkę płk. Wittgensteina i po krótkiej strzelaninie wycofali się do lasu. I to właśnie z tym oddziałem przyszło walczyć 22 marca 1863 roku żołnierzom Kazimierza Mielęckiego, którzy dzień wcześniej obozowali w lasach kazimierskich. Na wieść o nadciągających od północy oddziałach księcia Wittgensteina, Mielęcki ruszył w stronę Pątnowa. Około czwartej nad ranem na maszerujące oddziały powstańcze uderzyli od tyłu Rosjanie. Po obu walczących pod Olszowym Młynem stronach było po około pół tysiąca żołnierzy.

Siły polskie liczyły ponad dwustu strzelców, prawie półtorej setki kosynierów, stu kawalerzystów i ponad czterdziestu innych żołnierzy. Dowódcą jazdy był Władysław Miśkiewicz, a piechoty – Edmund Callier, doświadczony jako żołnierz w służbie w Legii Cudzoziemskiej. Krzysztof Gorczyca podkreśla w swoim opracowaniu, że znaczna część powstańców przybyła z Wielkiego Księstwa Poznańskiego. I dodaje, że „oprócz doświadczenia i wyszkolenia, Rosjanie górowali nad Polakami siłą ognia. Ze względu na słabe rozpoznanie, obie strony znacznie przeceniały siły przeciwnika, szacując je na 2–3 tysiące”.

Zacięta i nierozstrzygnięta

Walka była bardzo zacięta i pozostała nierozstrzygnięta, ponieważ z powodu braku amunicji oddziały powstańcze musiały wycofać się z pola bitwy. O uzbrojeniu walczących sporo mówią wyniki badań archeologicznych: „Na 49 znalezionych pocisków wystrzelonych z broni rosyjskiej przypada 30 pocisków wystrzelonych z broni polskiej. Pominięto pociski pistoletowe i rewolwerowe, które mogły wystrzelić obie strony. Daje to stosunek 1:1,6. Oczywiście próba ta jest zbyt mała, aby wysnuwać jakieś wnioski statystyczne, ale wydaje się, że oddaje ona stosunek siły ognia obu stron starcia”.

Archeolodzy opisali również broń, z której strzelano: „W piechocie rosyjskiej kompanie strzeleckie wyposażone były w ładowany odprzodowo kapiszonowy karabin gwintowany kalibru 6. Ważył on z bagnetem 4,8 kg i mierzył bez bagnetu 134 cm, a z bagnetem 180 cm długości. Kozacy zaopatrzeni byli w karabiny wz. 1860. Z 25 metrów kula wystrzelona z broni wspomnianych wzorów przebijała osiem i pół jednocalowej deski. O zróżnicowaniu pozostałej użytej broni świadczy, że 46 znalezionych pocisków i kul wystrzelono z broni o jedenastu aż różnych kalibrach. Typów pocisków i kul było jeszcze więcej”.

Pomógł „Niemiec do szpiku kości”

Ranny Callier znalazł schronienie w dworze rządcy folwarku w Pątnowie, a ostatecznie przewieziony został do Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Z kolei Mielęckiego przewieziono z uszkodzonym kręgosłupem najpierw do Mikorzyna a potem Wąsoszy. Ostatecznie trafił do domu swojego bliskiego przyjaciela Juliana Wieniawskiego (brata wielkiego skrzypka Henryka), który gospodarował w należącym do Władysława Kwileckiego majątku w Górach w dzisiejszej gminie Wilczyn.

strona 1 z 2
strona 1/2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole