Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Popkowski, a następnie Korytkowski. Kandydaci odpowiedzą na wasze pytania

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomości„Kamery to zamach na naszą wolność” - protestowali górnicy na Lubstowie

„Kamery to zamach na naszą wolność” - protestowali górnicy na Lubstowie

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
„Kamery to zamach na naszą wolność” - protestowali górnicy na Lubstowie
Konińskie Wspomnienia

Nieco ponad pół wieku temu konińska kopalnia przeprowadziła operację, o której mówiła nie tylko cała Polska, ale i wszystkie światowe media. Jednak kilka lat później przed zakładem górniczym stanęło jeszcze większe wyzwanie - po 1979 roku w około 30-kilometrową drogę ruszyło kilka wielkich maszyn górniczych (fot. 1), bez których uruchomienie nowej odkrywki Lubstów nie było możliwe.

Przypominam jej historię, ponieważ była - jak wspominają górnicy - odkrywką wyjątkową. Już ze wstępnych badań wynikało, że pod Sompolnem jest 6 mln ton węgla, ale przeprowadzone w 1978 roku dodatkowe wiercenia przyniosły prawdziwą sensację: w złożu zalega ponad 100 mln ton surowca! Co istotniejsze, charakteryzowało się ono bardzo korzystnym stosunkiem grubości nadkładu (średnio 47,2 m) do pokładu węgla (średnio 20,8 m). Lepszy był tylko na Niesłuszu i Gosławicach, przy czym na żadnej z dotychczasowych odkrywek pokład węgla nie był tak gruby, a w Lubstowie dochodził - jak się później okazało - nawet do 90 metrów.

Budowali bez planów

Górnicy, którzy zaczynali budowę nowej odkrywki w 1979 roku wspominali, że brak było wszystkiego: sprzętu, ludzi i pieniędzy. Wynikało to przede wszystkim z pośpiechu, z jakim ją projektowano i budowano, z pominięciem wielu formalności, bez planów, które były sporządzane dopiero po fakcie.

A pośpiech wynikał z tego, że mimo uruchomienia na początku lat siedemdziesiątych odkrywki Jóźwin, kopalnia wciąż nie była w stanie dostarczyć elektrowniom Konin i Pątnów tyle węgla, ile potrzebowały obie siłownie. Do planowanych zdolności wydobywczych (około 13 mln ton rocznie) zakład górniczy zbliżył się jedynie w latach 1973-74. Brakujący surowiec dowożono pociągami z odległego o 300 km Turowa, nawet do miliona ton w ciągu jednego roku. Kiedy 12 kwietnia 1974 roku z odkrywki Gosławice odjechał ostatni pociąg z węglem, stało się jasne, że bez nowej odkrywki kopalnia nie będzie w stanie zaspokoić zapotrzebowania konińskich elektrowni na węgiel.

1,5 tys. ton na rurociągu

Trudność z budową nowej odkrywki pod Sompolnem wynikała z tego, że inaczej niż dotychczasowe, znajdowała się w sporej odległości od elektrowni i eksploatowanych do tej pory złóż. Trzeba było zbudować nową magistralę kolejową z wiaduktem w Honoratce na drodze do Ślesina i przeprowadzić na miejsce wydobycia olbrzymie maszyny. Kilka razy cięższe i na dużo większą odległość niż SchRs-315, którą w 1971 roku przeprawiono przez Jezioro Gosławskie.

Zaczęło się w czerwcu 1979 roku od koparki SRs-1200, która 24 kilometry z Jóźwina do Lubstowa pokonała na własnych gąsienicach. Na jej drodze znajdowało się 35 linii wysokiego, średniego i niskiego napięcia (które na czas transportu były wyłączane i rozpinane), 13 linii telekomunikacyjnych, 5 dróg asfaltowych (ich nawierzchnie zabezpieczono starymi taśmami przenośnikowymi) i 10 lokalnych, trzy odcinki kolei wąskotorowej, której tory na czas przejazdu kopalnianych maszyn demontowano, 9 małych rowów odwadniających i 4 obszary podmokłe oraz kanał Warta-Gopło.

Aż cztery razy trasa przejazdu koparki przecinała rurociąg naftowy Przyjaźń, nad którym budowano rusztowania dla rozłożenia nacisku ważącej 1,5 tys. ton maszyny na większą powierzchnię. Na czas przejazdu przerywano tłoczenie ropy, aby obniżyć jej ciśnienie i zminimalizować straty w przypadku awarii rurociągu.

Negocjacje razy trzysta

Trzy lata później w jeszcze dłuższą drogę, bo aż z odkrywki Kazimierz, ruszyła koparka Rs-560, która miała rozpocząć eksploatację odkrytego węgla. Największym problemem dla projektantów było obejście Kleczewa. Z powodu gęstej zabudowy i zespołu zbiorników wodnych po stronie południowej miasta, koparka musiała okrążyć je od północy, co wydłużyło jej trasę aż do 32,7 km. Na dodatek na jej trasie znajdowała się podmokła dolina torfowo-bagienna strugi Kleczewskiej. By umożliwić przejazd 962-tonowej maszynie, wykonano na jej drodze długi na 200 metrów i szeroki na 35 metrów nasyp, co wymagało przemieszczenia i zagęszczenia spycharkami około 10 tys. metrów sześciennych ziemi. Dłuższa trasa sprawiła też, że trzeba było negocjować warunki przejazdu z właścicielami ponad trzystu działek, które przecinała (w przypadku SRs-1200 było ich tylko dwieście).

strona 1 z 3
strona 1/3
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole